Jednym z pierwszych filmów, jaki wywołaliśmy w domu był mój film z Belgradu.
Chcieliśmy wtedy wywołać kilka filmów za jednym zamachem.
Pech chciał, że źle odmierzyliśmy ilość wywoływacza.
W rezultacie mój film był tylko częściowo zanurzony w cieczy, a efekt jest był następujący.
Aparat Diana
Mi się te zdjęcia podobają :), bo mimo źle odmierzonej ilości wywołacza, efekt jest fajny, taka trochę rozmawana magia :). A i tak można spokojnie poznać budynki na tych zdjęciach. A mogę zapytać jakim aparatem robiłaś te zdjęcia? Ja swojego czasu uwielbiałam robić zdjęcia prawie 20-letnim Zenitem i wychodziły super, tylko nigdy nie nauczyłam się ich sama wywoływać, czego zawsze żałowałam...
OdpowiedzUsuńTo fakt zdjęcia wyszły ciekawie, jednak ja byłam trochę rozczarowana, bo bardzo chcialam zrobić z tego filmu odbitki na papierze :)
UsuńZdjęcia robiłam śmiesznym starym aparatem Diana, na tym zdjęciu z lewej strony
Lubię ten aparat, bo jest prosty, jak zabawka, a daje możliwość robienia zdjęć na filmie średnioformatowym, który uwielbiam!
oo też robiłam Zenitem i też nigdy nie wywoływałam, a szkoda
OdpowiedzUsuńzgadzam się z przedmówczynią, zdjęcia nabrały magicznego charakteru :)
trochę jak z zaświatów, dlatego są bardzo artystyczne :)
OdpowiedzUsuńCzarno-biały film można dość łatwo wywołać samemu w domu, z kolorowym filmem są już większe problemy.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zdjęcia się podobają,mimo niezamierzonego efektu. Podobają mi się te określenia, z zaświatów, artystyczne, magiczny charakter :)
Bo to tak jest czasami, a wręcz nawet częściej... :). Każdy z nas w konkretnej sytuacji, konkretnej historii, w konkretnym zdjęciu itd. zobaczy co innego :). Każdy na swój sposób postrzegania i to jest piękne.
OdpowiedzUsuńA przez to, że nie są idealne, mają swój oryginalny urok, inaczej przez każdego postrzegany i opisany :).
Więc poproszę o więcej takich zdjęć :). I niech ten wywoływacz nie zawsze będzie tak idealnie odmierzony, bo później są fajne efekty :).