Schodziliśmy do wsi, nareszcie deszcz nas opuścił, a mgła została na szczycie.
I nagle na naszej drodze pojawił się On - Sima. Takiego Simę ma każda wieś. Spaceruje od domostwa do domostwa bez konkretnego celu, lub z bardzo konkretnym rakijopodobnym celem :) Poczęstowany ciasteczkami uczepił się do nas jak rzep psiego ogona, tak to Sima wyruszył z nami w poszukiwaniu stawu rybnego we wsi Savkovići. Opowiadał o swoich przygodach z przemytem konserw w czasie wojny i inne bardziej lub mniej prawdziwe historie swego życia, tak jak spotkanie z dwoma blond-dziewczętami ze Szwecji, które to wskoczyły pod wodospad i zapraszały naszego Simę do wspólnej zabawy... patrząc na jego czerwony nos i oczy we mgle z uśmiechem kiwałam głową...
To właśnie ten wodospad... Dla nas najważniejsze było to, że potoki górskiej wody oznaczały jedno, zbliżamy się do naszej rybki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz