Od czterech lat z kawałkiem piję kawę po turecku, турску кафу (czyt. tursku kafu) lub jak kto woli домаћу кафу (czyt. domaću kafu). Dotychczas ukochana, kawa z mlekiem i cukrem (3/4 mleka, 1,4 wody) poszła w zapomnienie.
By przygotować taką kawę potrzebna nam jest Џезва (czyt. dżezwa) czy też Ђезба (czyt. dźezba) lub bardziej swojsko tygielek.
Moją pierwszą dżezwę kupiłam na bazarku w Niszkiej Banji. Po krótkiej rozmowie z panem sprzedającym (moim wówczas fatalnym serbskim), okazało się, iż sprzedawał on w latach bodajże 70-tych na stadionie dziesięciolecia, w związku z tym udało nam się spuścić cenę mojej dżezwy w kolorze czerwonym o pojemności na trzy kawy, o całe 100 dinarów. Dżezwa ta do dnia dzisiejszego znajduje się w kuchni moich rodziców i dzielnie nam służy gdy wpadamy w odwiedziny do Warszawy.
W domu mamy aktualnie jedną starą jak świat, no może 10 letnią dżezwę oraz dwie małe typowo bośniackie (jak sądzę) mini dżezwy, które "sponsorowało" nam serbskie wojsko tudzież koszary Topczider.
Po kilku lekcjach od A. nauczyłam się robić fantastyczną, idealną, taką jaka powinna być kawę. Małą, gęstą, mocną, czarną jak noc - oczywiście z pianką. Na pierwszy rzut oka technika jest banalna, ale jak się okazuje by zrobić dobrą "domaćą kafę" potrzebne jest to coś. Jak już opanujecie technikę i odkryjecie rzeczone coś możecie się żenić lub wyjść za mąż. Tak, tak ja już od ponad trzech lat jestem na tym poziomie... Każdy kto popije moją kawę informuje mnie, iż zdecydowanie robię bardzo dobrą kawę i już mogę do ślubu iść. (takie ludowe wierzenia...)
Przepis na 2 kawy:
Odmierzamy odpowiednią ilość wody. Do dżezwy wlewamy dwie filiżanki i ciut-ciut zimnej wody. Czekamy aż woda się zagotuje. Nie pozwalamy wodzie gotować się zbyt długo! Zdejmujemy z ognia i wsypujemy cztery czubate łyżeczki zmielonej kawy (najlepiej będzie jak zmielimy ją sami). Mieszamy, najpierw nie za głęboko, potem stawiamy dżezwę ponownie na ogień i mieszamy do dna, czekamy aż kawa nam się podniesie, ale nie pozwalamy wykipieć po powierzchni. Świetnie to wytłumaczyłam :) Jeśli kawa podniesie się za bardzo to zgubimy piankę :) Wszystko to trwa kilka sekund!
Kawa gotowa. Przelewamy do filiżanek. Poranną kawę podaję z ratlukiem, ewentualnie czymś słodkim lub dobrą domową rakiją.
Kawę pije się kilka razy dziennie, czasem zależy to od tego ile osób nas w ciągu dnia odwiedzi w domu lub ile spotkań towarzysko/biznesowych mamy zaplanowanych na dzień. Co ciekawe kawa już gotowa, zmielona dostępna w sklepach z roku na rok jest coraz bardziej śmieciowa i bezwartościowa, wszystkie te Grandy i Doncafe należy unikać jak ognia (prawie nikt tego nie robi, bo kawę pić trzeba).
Kawy w ziarnach... prawie nie uświadczysz. No może w wielkich marketach, a i tam znajdziesz maksymalnie trzy rodzaje, od czasu do czasu w nowych kawiarniach. Lub w ostatnio odkrytym przez nas miejscu, które znajduje się na рибљој пијаци czyli na targu rybnym w Nowym Sadzie.
Mamy już dżezwę, małe filiżanki, kawę, ręczny młynek, umiemy przygotować kawę... czas tę kawę wypić!
Na czym polega moja zbrodnia na kawie? Dziś zapragnęłam mojej warszawskiej kawy z mlekiem na śniadanie. Hop po mleko i rozpuszczalnego jacobsa do sklepu. Zamiast małej filiżanki do kawy, duuuuża filiżanka herbaciana... i dalej jak za dawnych czasów :) 1,5 łyżeczki kawy, łyżeczka cukru, 1/4 wody, 3/4 mleka... zbrodnia na kawie.
Chyba muszę spróbować tej wyćwiczonej przez Ciebie kawy, a nóż się przestawię i porzucę mój ekspres i codzienne 50:50 kawa do mleka. Picie czarnej kawy jest takie eleganckie!
OdpowiedzUsuńBo picie kawy to rytuał, coś jak five o'clock z herbatką i ciastkiem. Jak przygotowujesz kawę dla gości to masz taki lekki stres czy wypadniesz dobrze. Ty wypadniesz dobrze, jak kawa będzie dobra :)
OdpowiedzUsuń:) Dobrze, że w Warszawie kawę pija się raczej na mieście. Bo byłabym spalona.
OdpowiedzUsuńHa ha no i męża byś nie znalazła :) wpadnij tu : http://www.kawa-singi.pl/gdzie.html to w Warszawie to może pan Jasmin Soljanin, nauczy cię jak się parzy kawę...
OdpowiedzUsuńCiekawe bo do mojej rodziny taki sposób parzenia kawy dotarł z Libanu przez ciotkę. Kiedyś takiej kawy nie lubiłam ale dziś doceniam, że w przeciwieństwie do pitej litrami kawy zbrodniczej ( popełniam podobną zbrodnię) stawia na nogi
OdpowiedzUsuńNo tak, bo taki sposób parzenia kawy jest popularny generalnie na Bałkanach, Bliskim Wschodzie, w Północnej Afryce...
OdpowiedzUsuńCo do doceniania małej czarnej - do picia kawy po prostu trzeba dorosnąć :)
A i we współczesnym świecie fajnie mieć rytuały (ba nawet tradycje) spowalniające pęd dnia.
Знаш ли Аниа ону песму: "Кафу ми драга испеци..."?
OdpowiedzUsuńOczywiście, znam dwie wersje:
OdpowiedzUsuńPierwsza: http://www.youtube.com/watch?v=CUD7ZUNW8Ys
Druga to, ta którą śpiewasz codziennie o kawowej porze: "Ајде Ања скувај ми једну кафицу"
No i przepis rewelka. Dawno nie robilem i zapomnialem caly te rytual. Na szczęście wiedzialem gdzie zajrzeć :)
OdpowiedzUsuń