Teksty bez polotu, z kiepską polszczyzną, okraszone zdjęciami autorskimi.

Zapraszam na nowy

Zapraszam na nowy adres bloga: sojka.ptica.rs

Преведи Przetłumacz

niedziela, 15 lipca 2012

Serbia-Rumunia-Ukraina-Polska cz. 01

Gdzie: DJ172F, Mintiu Gherlii, Rumunia
Trochę wstyd tak długi nie pisać na blogu. Jednak po przerwie bardzo ciężko coś sensownego napisać. Podróże wciągają, Warszawa wciąga.
Jak już wspominałam planowaliśmy podróż do Polski przez Rumunię i Ukrainę. Planowaliśmy i podróż ciągle przekładaliśmy ciągle o jeden dzień i jeszcze jeden już chcieliśmy zrezygnować z nowego planu i jechać jak zwykle przez Węgry...
Wreszcie zapadła decyzja, jedziemy i zabieramy z nami kolegę. Ponieważ w Serbii od czerwca panują okrutne upały postanowiliśmy wyjechać wieczorem by uniknąć piekielnego słońca. Nasza podróż była dość spontaniczna, bez gpsa, map... coś tam zaplanowaliśmy z mapą wujka google... co nie zawsze jest dobrym pomysłem :) 
Dzięki niemu w środku nocy znaleźliśmy się na nieaktualnym serbsko-rumuńskim przejściu granicznym. Powinniśmy już wcześniej coś zacząć podejrzewać gdyż drogowskazy prowadzące do przejścia wyglądały jakby były z poprzedniej epoki, niebiesko-białe, wyblakłe, zardzewiałe, nawet czcionka była jakaś taka niedzisiejsza... Lokalni policjanci byli nawet skłonni nas puścić za drobną opłatą 100 euro od osoby i wyczuliśmy, że to nie był żart. Podziękowaliśmy za tę ich wspaniałomyślną propozycję i pojechaliśmy na drugie przejście. Takie oficjalne. Europejskie. I tutaj też było wesoło.
Nie zabrałam ze sobą papierów o pobycie tymczasowym, w tej radosnej atmosferze wyjazdu zabrałam paszport i tyle. Pan na granicy nie mógł się doszukać stempelka z tego roku, nie mógł bo go tam nie było... po mojej półgodzinnej rozmowie z radosnym i skrupulatnym panem udało mi się go przekonać, że nie warto w środku nocy dzwonić na policję, a że może wjechałam ostatnio do Serbii na dowód osobisty... było wesoło, uśmiechaliśmy się, ale groźba kary w wysokości od 500 euro oraz zakaz wjazdu do srb sprawiała, że w środku nie było mi do śmiechu i ledwo robiłam dobrą minę do złej gry. Uratowała mnie dobra gadka w języku serbskim, to zawsze działa. Pan w rezultacie załapał, że coś było nie tak, ale też podchwycił grę i brnął dalej... W rezultacie pośmialiśmy się z tych z przejścia granicznego Horgoš (że tacy niby srodzy, granica z UE, a papierów nigdy nie sprawdzali), trochę o planach ślubno-rodzinnych i takich tam i puścili nas wolno.
România!
Po krótkim postoju, by powdychać nocnego rumuńskiego powietrza, postanowiliśmy kupić mapę co by jednak nie błądzić zbytnio. Przejechaliśmy tylko 700 km przez ten kraj, zobaczyliśmy mały jej wycinek i już stwierdziliśmy, że trzeba tu wrócić. Zwykle Rumunia nie ma najlepszej opinii, w Serbii powtarza się te same historie o biednej Rumuni i czasach gdy można było tam pojechać z butelką Pepsi i załatwić za to wszystko... 
Te czasy zdecydowanie minęły, przynajmniej w północnej części kraju. Drogi rewelacyjne, miasteczka czyste, ludzi mili, tylko ten rumuński ;)  

cdn

1 komentarz:

  1. No pieknie widze podroze i podroze. U nas upaly nie zelzaly wiec jak mozesz to siedz dlugo gdziekolwiek jestes. Jak najdalej od tego goraca. I w imieniu czytaczy prosimy o ciekawe zdjecia :)

    OdpowiedzUsuń

Powiazane teksty... Plugin for WordPress, Blogger...