Będzie to zupełnie inny post od ostatnich. Ponad dwa lata temu moja koleżanka kończyła swoją karierę studentki dziennikarstwa. Przygotowywała jako pracę dyplomową reportaż radiowy o Stanie Cerović ostatniej czarnogórskiej Вирџиние (czyt. wirdżinie), jak ją nazywają.
Kim były virdżiny? Ano w dużym uproszczeniu kobiety, które z braku męskiego potomka w rodzinie w okresie dzieciństwa przyjmowały rolę chłopca, a potem mężczyzny. Nie tylko w kontekście objęcia obowiązków, które przypadały mężczyznom (prowadzenie gospodarstwa), ale i miały prawo do zachowywania się jak prawdziwy mężczyzna: pić, palić, zachowywać i ubierać się po męsku, spędzać czas wolny w ich towarzystwie. Warunkiem było zachowanie czystości. Zjawisko przejmowania roli męskiej przez dziewczynki, wydaje się być unikatowe, znane jest w północnej Albanii, Czarnogórze, Macedonii, na południu Serbii, od XIX wieku.
Z różnych tekstów, które czytałam wynika ten sam ciekawy wniosek, niemalże wszystkie virdżiny pałały wyjątkową niechęcią w stosunku do kobiet, irytowało je sama ich obecność, sposób zachowania, tematy, na które rozmawiały.
Ciekawy jest również opisany przypadek Miraša Karadžića, który to urodził się jako Milica, jednak po śmierci ojca matka podjęła decyzję, że dziewczynka przywdzieje męskie ubrania. Milica w dokumentach państwowych figurowała jako gospodarz Miraš i do tego stopnia wcieliła się w rolę męską, iż podobno wystąpił u niej całkowity zanik menstruacji. Podobno za pozwoleniem księdza, została pochowana w męskim ubraniu.
Zjawisko to wykraczało (a może nadal wykracza) po za granice religii, występowało w społecznościach zarówno muzułmańskich, jak i katolickich, czy prawosławnych.
W Czarnogórze podobno pozostała tylko jedna virdżina - właśnie Stana. W Albanii można ich do dziś spotkać kilkadziesiąt.
A oto fragmenty wspomnianego reportażu, przesłuchany, jako tako przetłumaczony, zapisany. Rozmowę prowadziła Nataša Krsmanović:
W Czarnogórze, niedaleko od Szawnika, a daleko od współczesnego świata już ponad 70 lat żyje Stana Cerović. Najmłodsza córka Milije Cerovića i zarazem jego jedyny spadkobierca. Jedna z ostatnich czarnogórskich virdżin, jak jest znana wśród ludzi. Zimy spędza we wsi Tuszina, a lato na stokach pasma górskiego Sinjajevina.
Odkąd przybyła do swojej koleby w Sinjajevinie, Stana Cerović od pogoni za swoimi krowami, które w górach niemalże zdziczały, Stana nie nadąża ni chleba zjeść. Filiżanka mleka i młody kajmak przed snem to jedyne co zdąży złapać, a tak jest, jak mówi, od czasu gdy w domu nie ma kobiecej ręki. Dwie starsze siostry dawno wyszły za mąż. Borika jest w miasteczku i nie porusza się, a najmłodsza siostra Koka umarła 20 lat temu.
Stana: jaka to była piękność eh, do dziś ją wspominają, umarła młodo
Dziennikarka: wyszła za mąż?
S.: nie. Przychodzili ludzie uczeni, mało który chłop,(...) gdybyś ją zobaczyła na zdjęciu... ale jakiś zły los, musi być jakiś los
Dz.: a czy miałyście więcej braci, sióstr?
S.: jedna wyszła za mąż w Bukowvicy, jedna w okolicy Żabljaka, a dwaj bracia umarli jako dzieci, eee tak to. Jak nie da to nie da.
Dlatego, że nie miały brata, najmłodsza z sióstr, Stana, już jako dziecko zdecydowała, że nigdy nie wyjdzie za mąż, nie zmieni nazwiska Cerović, i że nie opuści ojcowizny. Ludzie taką kobietę nazywa virdżina, tobelija lub ostajnica.
Dz.: a ty kiedyś wyszłaś za mąż?
S.: a co to mówisz! Słyszysz, co się mnie pyta, że wyjdę za mąż jeszcze nie zwariowałam, że zostawię mój ładny dom i odejdę do cudzego. Nie ja, na boga, wiesz... ja to jak taka byłam, ja tacie powiedziałam, że ja nie chcę cię tato zostawić, one niech idą gdziekolwiek chcą ...
I odeszły szybko, a ona dzieciństwo spędziła z chłopcami. Rówieśnice mówią, że nigdy jej nie widziały w spódnicy, że jeszcze rzadziej, że zachowuje się jak dziewczynka.
Kobieta: ja odkąd ją znam na zabawach tańczyła tak samo jak mężczyzna, ona nie tańczyła tak jak my, ale jak mężczyzna i zawsze stawiała szajkaczę, czapkę na bakier.
Dz.: a czy chciała się bawić z dziewczynkami?
Kobieta: nigdy jej nie widziałam, tylko z mężczyznami i ona jest prawdziwym mężczyzną!
Z daleka i wygląda jak mężczyzna. W szerokich spodniach, wełnianym swetrze i z przekrzywionym czerwonym beretem na głowie. Jedynie po wzroście można powiedzieć, że nie jest to typowy czarnogórski gospodarz.
S.: wszyscy mi z rodziny mówili, że przypominam tatę, jestem podobna do taty, a tata był poważany, brali z niego przykład... a byłam i ja ..... 8 lat, nie było lepszego, ładniejszego ucznia ode mnie. Ale bieda mnie zniszczy, umrze ojciec, umrze matka, siostra poszła swoją drogą...wszystko to skończy, wdzięczna.
Jej twarz dziś jest pełna zmarszczek, drobne zielone oczy smutno się śmieją, a ostatnie cztery zęby pokazują się za każdym razem gdy się z całego serca zaśmieje. Mówi jak mężczyzna, żartuje jak młokos, pali jak smok (w oryginale: jak turek). Jedynie jest ciekawska jak prawdziwa kobieta. W rozmowie jest bardzo bezpośrednia, ale i bardzo chłodna i nie przyjemna kiedy pojawi się ktoś kogo nie zna. O tym nas uprzedzono kiedy to w deszczu ruszyliśmy do jej górskiej koleby. Staliśmy półgodziny prze drzwiami, póki Stana nie zebrała swoich krów z pastwiska.
A w środku mimo, iż był jeszcze dzień, było ciemno, choć oko wykol, pokój pachniał mlekiem i tytoniem, a jedyne resztki dnia wpadały do pokoju przez maleńkie okienko, pod którym stał stół z resztkami śniadania. Dwa łóżka z lewej strony, pełne koców, a na ścianach, wylepionych gazetami, dwie lampy oliwne i kalendarz z roku 1991. Wszędzie dookoła garnki i miski, w których przygotowuje się skorup (kajmak). Wokół kuchni porozrzucane drwa, a Stana zamiast rozpalić ogień, najpierw zawija tytoń.
S.: już dawno zostało powiedziane: nie stoi dom na ziemi ale na kobiecie. Człowiek (mężczyzna) jest jak gość, idzie, pracuje, gospodyni w domu, jak przyjdzie przygotowane jedzenie, przygotowane wszystko. A ja sama, jak się zmęczę tam to już mi nic się nie chce.
Po ciężki dniu Stana przygotowuje ciasto na chleb i przy kawie i papierosie, nie idzie spać do późna w nocy. Do łóżka idzie po północy, a wstaje jak musi, zwykle ok. 8. Dzień zwykle rozpoczyna się od dojenia krów. One są dla niej najlepszymi koleżankami, a i innych nigdy nie miała. A i o kobietach nie ma dobrego zdania, zawsze bardziej lubiła rozmawiać z mężczyznami.
S.: (...) wszystko roztrząsają od morza do Dunaju, gdzie kto, jaki, gdzie jaka, wszystko to roztrząsają, a ja tego nie lubię słuchać. A ludzie (mężczyźni) rozmawiają o wojnach o ludziach -......-.
Podobnie Stana myśli i o muzyce, która również jest rodzaju żeńskiego.
S.: e muzyka, muzyka... po co mam słuchać bazsensu, te z gołymi pupami, co skaczą gołe, ehh...
Nie rozumie współczesnego sposobu życia, a macierzyństwo, męża i muzykę zamieniła rolą gospodarza, w teraz już pustym domu. Pragnienie posiadania brata, zamieniła miłością do sióstr. Potrzebę by zostać matką już dawno zdusiła, a samotne życie uważa za wolę boską. Cieszy ją już tylko cudze szczęście.
*****
O Stanie pisali i inni, i chyba stała się już swego rodzaju ciekawostką dziennikarsko-turystyczną. Chodź obcych nie lubi przyjmować to lubi rozmawiać. Jeden z nich, kiedy to szukał Virdżine/Tobelije rozmówcy reagowali tak: wygląda na to, że macie na myśli Kapitana? Stanu Cerović, Naszego Stanka...
Jeśli spotkacie ją w górach, nie próbujcie z nią babskich ploteczek, może was wygonić gdzie pieprz rośnie.
Polecam ciekawy (aczkolwiek niewyczerpujący tematu) genderowy, antropologiczny tekst autorstwa Karoliny Bielenin.