Strony

poniedziałek, 25 lutego 2013

Składowisko

Na blogu martwa cisza. Dziś też nie będzie zbyt ambitnie. Ostatnio dzieje się i zupełnie brak mi czasu i koncentracji by napisać/dokończyć jakiś konkretny tekst. Będzie - lepiej obiecuję.
Jako, że już mogę powiedzieć, że nie jestem tu obca, miejsca które mam okazję odwiedzać są jak najbardziej nieturystyczne. Takim miejscem jest składowisko starych sprzętów wojskowych - chciało by się napisać ładnie demobil, ale nie. To jest składowisko, śmietnisko, graciarnia, a po serbsku отпад (czyt. otpad). 
Są takie składowiska bardziej lub mniej uporządkowane, na niektórych można kupić ubrania wojskowe, plecaki, lornetki, latarki czy inne sprzęty zupełnie nowe, nieodpakowane, ładnie poskładane w suchych skrzyniach. Można kupić biurka, krzesła, szafy, maszyny do pisania, aparaty, sejfy w świetnym, biurowym stanie w przystępnej cenie. Ten otpad był straszny. Wszystko pod gołym niebem, mokre, rozwalone, nieposegregowane. Praktycznie wszystko można kupić na wagę. Nie powiem było kilka ciekawych rzeczy jak np. rakieta podwodna... Jednak mimo to ma swój urok... taki zagracony znak minionych czasów.




Tak kończy swoją karierę Yugo


czwartek, 14 lutego 2013

Andžej Sapkovski

Nie pochwaliłam się jeszcze co też przyniósł mi w prezencie św. Mikołaj czy też Деда Мраз (czyt. deda mraz) lub Божић Бата (czyt. bożić bata). Pomijając пакетић (czyt. paketić) czyli paczkę ze słodkościami, na którą czeka każde dziecię w Serbii, a i nie tylko, dostałam książkę. Książkę w stosunku, do której mam ogromny sentyment i nic nie poradzę na to, że raz na kilka lat do niej wracam. To Saga o Wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego.


Pamiętam jak zaczytywałam się tymi książkami w wieku 13-14 lat. Wtedy nie przeczytałam tych książek, ja je po prostu pochłonęłam, a nick Yennefer to był mój pierwszy nick w świecie internetu. Teraz czytam Sapkowskiego po serbsku. Trochę dziwne uczucie, no bo jednak to tłumaczenie. Post do tego momentu napisałam już 2 tygodnie temu i do dziś zastanawiałam się co mi w tym tłumaczeniu nie pasuje. Tłumaczenie jest poprawne. Jednak czegoś brakuje, tutaj nazywa się to шмек (smaczek...), a ten szmek u Spakowskiego to te dziewki, lila kubraczki, nie Iza ubijać, kmiecie, wikt i opierunek itp. itd.

******
Ten post miał się pojawić gdzieś w styczniu. Nie pojawił się, a w tak zwanym międzyczasie na urodziny przybyły mi kolejne książki Sapkowskiego: Miecz przeznaczenia (Mač sudbine) i Krew Elfów (Krv vilenjaka). Już mi tłumaczenie nie przeszkadza i tak sobie z sentymentem czytam i czytam...

Zaprawdę powiadam wam, oto nadchodzi wiek miecza i topora, wiek wilczej zamieci.
Nadchodzi Czas Białego Zimna i Białego Światła, Czas Szaleństwa i Czas Pogardy, Tedd
Deireadh, Czas Końca. Świat umrze wśród mrozu, a odrodzi się wraz z nowym słońcem.
Odrodzi się ze Starszej Krwi, z Hen Ichaer, z zasianego ziarna. Ziarna, które nie wykiełkuje,
lecz wybuchnie płomieniem.
Ess'tuath esse! Tak będzie! Wypatrujcie znaków! Jakie to będą znaki, rzeknę wam -
wprzód spłynie ziemia krwią Aen Seidhe, Krwią Elfów...

Kažem vam da dolazi vreme mača i sekire, vreme vučije mećave.
Vreme Bele studeni i Bele Svetlosti, Vreme Bezumlja i Vreme Prezira: Tedd
Deireadh,Vreme Svršetka. Mrazom okovan svet skončaće i s novim suncem ponovo se roditi. Ponovo će se roditi od Drevne Krvi, Hen Ichaer, od semena posejanog. Semena koje neće proklijati, već će se u plamen razbuktati.
Ess'tuath esse! Tako će biti! Iščekujte znake! Kakvi će to biti znaci, kazaću vam - najpre će zemlja obliti krvlju Aen Seidhe, Krvlju vilenjaka...


PS: ciekawostką jest, że przyjaciel głównego bohatera w oryginale bard Jaskier, w zależności od tłumaczenia zwie się różnymi nazwami kwiatów np. w serbskim tłumaczeniu to Невен czyli Nagietek, w angielskim Mniszek lekarski czy też Mlecz, w czeskim Aksamitka/ek, w niemieckim podobno Ostróżka.

PS2: Pojawiła się u mnie ostatnio jeszcze jedna pozycja książkowa, która czeka w kolejce do czytania Cygan to Cygan Lidii Ostałowskiej :)

poniedziałek, 4 lutego 2013

Ugo

Tak kończy swoją karierę Yugo czy też Ugo. Na bazarze, na wadze...


sobota, 2 lutego 2013

Zima / wiosna

W tym roku zima jest wyjątkowo kapryśna. Zaszczyciła nas śniegiem dwa razy. Ostatnio temperatura zupełnie zdezorientowała przyrodę, a dzisiejsze 17-18 stopni to już w ogóle! Oto zdjęcia z dwóch spacerów z Tobim.

Zimowy 26 stycznia
Јанко Веселиновић - serbski pisarz.

 i wiosenny 31 stycznia.

Bazie?

piątek, 1 lutego 2013

Autostop

We wtorek przydarzył nam się spontaniczny autostop. Dzień był piękny, słoneczny i dość ciepły. Po popołudniowej kawie wybraliśmy się na spacer po okolicy. Kto by pomyślał, że nasz spacer doprowadzi nas do Valjeva oddalonego od o ok. 30 km. Spacerowaliśmy, podziwialiśmy widoki, wygrzewaliśmy się w styczniowym słońcu, robiliśmy zdjęcia aż wyszliśmy na drogę międzymiastową. 

Przypomniało nam się jak to kiedyś często przemieszczaliśmy się po Serbii właśnie stopem. Co więcej prawie w tym samym miejscu staliśmy ponad 5 lat temu gdy łapaliśmy transport właśnie do Valjeva. Spojrzeliśmy na siebie i już było wiadomo jak zakończy się ten spacer. Kciuk do góry i jeśli w ciągu 10 minut ktoś stanie - jedziemy. Jeśli nie - idziemy do domu na sarme (bałkańskie, małe gołąbki, zawijane w liście kiszonej kapusty). 


Zanim zrobiłam trzy zdjęcia, już siedzieliśmy w samochodzie. To co lubię w stopie to różne opowieści napotkanych ludzi i bardzo aktualne informacje. Pan, który nas podwiózł opowiadał nam o wysokiej stopie bezrobocia w Valjevie. Ostatnio firma Gorenje otworzyła tam nową część fabryki. Poszukiwali 400 pracowników. Na ogłoszenie odpowiedziało 11000 osób. Jeśli dodam do tego informację o liczbie mieszkańców - ok. 61 tysięcy (aglomeracja ok. 96 tysięcy) - chyba wszystko jest jasne jaka jest faktyczna sytuacja na rynku pracy. Valjevo miało pecha, kiedyś miasto żyło dzięki fabryce (broni, amunicji wojskowej, łowieckiej, wszelkiego rodzaju plastikowych przedmiotów, akumulatorów, lamp)  Крушик, która została kilka razy zbombardowana w 1999 roku. W latach 80. w fabryce pracowało ok. 10 tysięcy ludzi! Dziś? 1600. 

Stara reklama w centrum miasta.
W Valjevskim browarze zatrudnionych jest 209 pracowników, niegdyś ogromna fabryka żywności, soków, dżemów, Србијанка zatrudnia aktualnie ok. 1000 pracowników, z czego ok. 70 jest na przymusowym bezpłatnym urlopie, a niektórzy czekają na wypłaty już 20 miesięcy. Produkcja stoi. 70% ludzi jest bez pracy. A takich miast jak Valjevo jest w Serbii cała masa. Z panem kierowcą pożegnaliśmy się życząc sobie szczęścia, pracy i zdrowia.


Centrum miasta ostatnio zostało częściowo odnowione, jednak to tylko tymczasowa maska, za którą kryje się wyniszczone, niegdyś piękne miasto z wielką historią w tle. Mimo wszystko Valjevo nadal pozostaje jednym z moich ulubionych serbskich miasteczek.


 Od 1993 roku na ujściu rzeki Gradac do rzeki Kolubara buduje się świątynia pod wezwaniem Zmartwychwstania Chrystusa(Pańskiego), która jest drugim największym tego typu obiektem w Serbii zaraz za świątynią św. Sawy w Belgradzie (o której pisałam już TUTAJ). Fundament świątyni poświęcił ówczesny patriarcha Serbii Pavle. Niestety budowa tak dużej cerkwi zwykle ciągnie się latami. Podobnie jak w przypadku belgradzkiej świątyni, następnym dużym wyzwaniem jest wykonanie fresków - ok. 3000 m2. Jak widać na zdjęciach poniżej, wykończenie wnętrza wymaga jeszcze dużo pracy. Nie przeszkadza to jednak w tym, że to właśnie tutaj (obok świątyni św. Sawy w Belgradzie oraz świątyni cesarza Konstantyna i cesarzowej Heleny w Niszu) odbędą się w tym roku obchody jubileuszu 1700-lecia Edyktu mediolańskiego. 


Dzień w Valjevie zakończyliśmy dobrą kawą i rakiją. Zasiedzieliśmy się. Zrobiło się ciemno i zimno. Zupełnie zapomnieliśmy, że to jednak zima. Złapanie stopa zaczęło graniczyć z cudem. Na szczęście zatrzymał się jeden wesoły cygan (tak, sam o sobie mówił). Jak się okazało pochodzi ze znanej muzykalnej rodziny, a jego ojciec (znany akordeonista) co roku w czasie Bożego Narodzenia gra z zespołem w naszej okolicy na zasadzie od drzwi do drzwi i jest już stałym elementem świątecznej atmosfery. Opowiedział nam o swojej pracy na dwa etaty za jednym zamachem. Jest kierowcą, swoim prywatnym samochodem osobowym przewozi dzieci romskie do przedszkola. Na moje pytanie ile jest tych dzieci odpowiedział 10. Wpakuje je jako tako do samochodu i fru. Drugi etat to opiekun tychże dzieci. Jego zadaniem jest pomaganie dzieciom w ubieraniu się, zmianie butów na kapcie itp. Na tych dwóch etatach zarabia 47 tysięcy dinarów czyli ok. 1700zł. Na warunki serbskie jest to bardzo dobra pensja. Nauczyciel w szkole średniej zarabia tyle samo lub dużo mniej. Nauczyciel w szkole z 100% pensum może zrobić 40-50 tysięcy. 
Wracając do naszego kierowcy, wysadził nas w połowie drogi do domu. Ponieważ on skręcał z naszej trasy. Postaliśmy trochę późną wieczorową porą, w środku niczego, podziwialiśmy gwiazdy aż w pewnym momencie zatrzymaliśmy autobus, który za drobną opłatą dowiózł nas prawie pod same drzwi. Brr wieczorny, zimowy autostop może nie jest najlepszym pomysłem, ale było warto.
A o Valjevie jeszcze będzie na blogu nie raz.