Strony

piątek, 1 lutego 2013

Autostop

We wtorek przydarzył nam się spontaniczny autostop. Dzień był piękny, słoneczny i dość ciepły. Po popołudniowej kawie wybraliśmy się na spacer po okolicy. Kto by pomyślał, że nasz spacer doprowadzi nas do Valjeva oddalonego od o ok. 30 km. Spacerowaliśmy, podziwialiśmy widoki, wygrzewaliśmy się w styczniowym słońcu, robiliśmy zdjęcia aż wyszliśmy na drogę międzymiastową. 

Przypomniało nam się jak to kiedyś często przemieszczaliśmy się po Serbii właśnie stopem. Co więcej prawie w tym samym miejscu staliśmy ponad 5 lat temu gdy łapaliśmy transport właśnie do Valjeva. Spojrzeliśmy na siebie i już było wiadomo jak zakończy się ten spacer. Kciuk do góry i jeśli w ciągu 10 minut ktoś stanie - jedziemy. Jeśli nie - idziemy do domu na sarme (bałkańskie, małe gołąbki, zawijane w liście kiszonej kapusty). 


Zanim zrobiłam trzy zdjęcia, już siedzieliśmy w samochodzie. To co lubię w stopie to różne opowieści napotkanych ludzi i bardzo aktualne informacje. Pan, który nas podwiózł opowiadał nam o wysokiej stopie bezrobocia w Valjevie. Ostatnio firma Gorenje otworzyła tam nową część fabryki. Poszukiwali 400 pracowników. Na ogłoszenie odpowiedziało 11000 osób. Jeśli dodam do tego informację o liczbie mieszkańców - ok. 61 tysięcy (aglomeracja ok. 96 tysięcy) - chyba wszystko jest jasne jaka jest faktyczna sytuacja na rynku pracy. Valjevo miało pecha, kiedyś miasto żyło dzięki fabryce (broni, amunicji wojskowej, łowieckiej, wszelkiego rodzaju plastikowych przedmiotów, akumulatorów, lamp)  Крушик, która została kilka razy zbombardowana w 1999 roku. W latach 80. w fabryce pracowało ok. 10 tysięcy ludzi! Dziś? 1600. 

Stara reklama w centrum miasta.
W Valjevskim browarze zatrudnionych jest 209 pracowników, niegdyś ogromna fabryka żywności, soków, dżemów, Србијанка zatrudnia aktualnie ok. 1000 pracowników, z czego ok. 70 jest na przymusowym bezpłatnym urlopie, a niektórzy czekają na wypłaty już 20 miesięcy. Produkcja stoi. 70% ludzi jest bez pracy. A takich miast jak Valjevo jest w Serbii cała masa. Z panem kierowcą pożegnaliśmy się życząc sobie szczęścia, pracy i zdrowia.


Centrum miasta ostatnio zostało częściowo odnowione, jednak to tylko tymczasowa maska, za którą kryje się wyniszczone, niegdyś piękne miasto z wielką historią w tle. Mimo wszystko Valjevo nadal pozostaje jednym z moich ulubionych serbskich miasteczek.


 Od 1993 roku na ujściu rzeki Gradac do rzeki Kolubara buduje się świątynia pod wezwaniem Zmartwychwstania Chrystusa(Pańskiego), która jest drugim największym tego typu obiektem w Serbii zaraz za świątynią św. Sawy w Belgradzie (o której pisałam już TUTAJ). Fundament świątyni poświęcił ówczesny patriarcha Serbii Pavle. Niestety budowa tak dużej cerkwi zwykle ciągnie się latami. Podobnie jak w przypadku belgradzkiej świątyni, następnym dużym wyzwaniem jest wykonanie fresków - ok. 3000 m2. Jak widać na zdjęciach poniżej, wykończenie wnętrza wymaga jeszcze dużo pracy. Nie przeszkadza to jednak w tym, że to właśnie tutaj (obok świątyni św. Sawy w Belgradzie oraz świątyni cesarza Konstantyna i cesarzowej Heleny w Niszu) odbędą się w tym roku obchody jubileuszu 1700-lecia Edyktu mediolańskiego. 


Dzień w Valjevie zakończyliśmy dobrą kawą i rakiją. Zasiedzieliśmy się. Zrobiło się ciemno i zimno. Zupełnie zapomnieliśmy, że to jednak zima. Złapanie stopa zaczęło graniczyć z cudem. Na szczęście zatrzymał się jeden wesoły cygan (tak, sam o sobie mówił). Jak się okazało pochodzi ze znanej muzykalnej rodziny, a jego ojciec (znany akordeonista) co roku w czasie Bożego Narodzenia gra z zespołem w naszej okolicy na zasadzie od drzwi do drzwi i jest już stałym elementem świątecznej atmosfery. Opowiedział nam o swojej pracy na dwa etaty za jednym zamachem. Jest kierowcą, swoim prywatnym samochodem osobowym przewozi dzieci romskie do przedszkola. Na moje pytanie ile jest tych dzieci odpowiedział 10. Wpakuje je jako tako do samochodu i fru. Drugi etat to opiekun tychże dzieci. Jego zadaniem jest pomaganie dzieciom w ubieraniu się, zmianie butów na kapcie itp. Na tych dwóch etatach zarabia 47 tysięcy dinarów czyli ok. 1700zł. Na warunki serbskie jest to bardzo dobra pensja. Nauczyciel w szkole średniej zarabia tyle samo lub dużo mniej. Nauczyciel w szkole z 100% pensum może zrobić 40-50 tysięcy. 
Wracając do naszego kierowcy, wysadził nas w połowie drogi do domu. Ponieważ on skręcał z naszej trasy. Postaliśmy trochę późną wieczorową porą, w środku niczego, podziwialiśmy gwiazdy aż w pewnym momencie zatrzymaliśmy autobus, który za drobną opłatą dowiózł nas prawie pod same drzwi. Brr wieczorny, zimowy autostop może nie jest najlepszym pomysłem, ale było warto.
A o Valjevie jeszcze będzie na blogu nie raz.

4 komentarze:

  1. Ja pod koniec grudnia byalm w Chorwacji, w czesci miedzy granica wegierska a jugoslawianska (serbska). Strasznie mnie korcilo,zeby wjechac do Serbii, ale nie mielsimy juz czasu. Bylam tam w czasie wojny w 94 roku - w Krajinie - to byla przygoda!

    Lubie klimaty malych, "nieturystycznych" miasteczek balkanskich. I lubie czytac o tzw. zyciu "zwyklych ludzi". A propos Romow, jesli masz jakas wiedze ( chocby szczatkowa, na podstawie wlasnych obserwacji) o ich zyciu w Serbii - napisz ( jesli jeszcze nie pisalas, nie przekopalam sie jeszcze przez twoj blog, wiec nie wiem). Obejrzalam na yutubce swietny film ( "gadjo dilo") to francuski film, ale dialogi sa po romsku i rumunsku ( z reszta, dosyc skape, wiecej jest muzyki) http://www.youtube.com/watch?v=ERxlo6F4sWo - polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za polecenie filmu. Już czeka w kolejce do obejrzenia, pewnie jeszcze w tym tygodniu.

      Jeśli chodzi o sytuację Romów, to jest chyba podobna jak w innych państwach. Czasem są zintegrowani, dzieci idą do szkoły, studiują, objęci są opieką medyczną. Czasem żyją w strasznych warunkach, niewyobrażalnej biedzie(ale to nie musi zależeć od tego że są Romami, dużo Serbów żyje w katastrofalnych warunkach). Jest pełno organizacji i programów rządowych i pozarządowych wspomagających ich integrację, życie codzienne, jednak wychodzi to tak jak wychodzi...
      Ja osobiście nie spotkałam się z jakąś bezpośrednią niechęcią wobec Romów. Ale to może zależy od ludzi, którzy mnie otaczają.
      Taka typowa wizja cyganów jako ludzi żebrzących, grających na ulicach , zbierających surowce wtórne itd. jest tutaj na porządku dziennym.
      Ale jest też bardzo dużo Romów, którzy pracują za granicą, przede wszystkim w Austrii, a tutaj mają swoje wielkie domy i gromadkę zadbanych dzieci.

      Jak widzisz chyba ich sytuacja nie różni się od tej w innych państwach.
      Ciekawostką są programy w TV i w radiu w języku romskim.

      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Ten wspis przeczytałam z zapartym tchem:)Aż miło powspominać jak same jechałyśmy autostopem po Serbii. Przykro jest słyszeć o obecnej sytuacji na rynku pracy.

    Nadam se ću Vas poseteti ovu godinu. Puno Pozdrava.
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha ha wreszcie jakiś tekst cię poruszył i skłonił do skomentowania :) Pamiętam dobrze jak w sierpniowym upale łapałyśmy stopa z Guczy do Niszu!

    OdpowiedzUsuń