Strony

czwartek, 3 maja 2012

Bobija cz. 5 i ostatnia - powroty

,że w drodze powrotnej nie napadną nas dzikie górskie psy... oraz, że w ramach wdzięczności za jego towarzystwo, zaprosimy go do sklepu na jedno... Co się w sklepie działo, kto co wypił, a kto zjadł to już zostanie w jego czterech ścianach. I tylko koza ze stoickim spokojem paczała, pewnie nie pierwszy raz widziała Simę, sklep i przybyszy z daleka...

A rybka? A rybka skończyła tak:

2 komentarze:

  1. Folklor! Uwielbiam. Wycieczka warta gory zlota! To co najfajniesze. Rowniez ryby. Ale czego nie uwielbiam to podawane ryby z glowami. Kiedys po ktorejs z imprez z duza iloscia rakiji (kiedy to bylo!) jak zobaczylam te podane ryby z glowami....upieczone w calosci.....nie wiem moze to mamurluk mna wtedy zatrzasl ale...nie cierpie pieczenia a szczegolnie gdy sa podane na talerzu...z glowami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja do wielu rzeczy już się przyzwyczaiłam, a też nie przepadałam za rybą serwowaną w ten sposób, jak i za pieczenią i innymi smakołykami ;)

    a takie folklorystyczno-przyrodnicze wycieczki to my lubimy najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń