Strony

niedziela, 29 kwietnia 2012

Доручак czyli śniadanie

Co zrobić z dużą ilością białego sera, którego ze wsi przywieźliśmy 3 kilogramy? Co zrobić na śniadanie, a czego dawno nie było? Na oba pytania jest jedna odpowiedź: Гибаница (czyt. gibanica) czyli danie z białego sera i bardzo cienkiego ciasta zwanego - коре (czyt. kore).
Kore to ciasto bez jajek, w formie cienkich, prawie przeźroczystych płatów chyba identyczne z greckim/tureckim ciastem fillo/phyllo.

Wiele razy przygotowywałam wszelkiego rodzaju pity czyli zapiekane dania z wyżej wspomnianego ciasta, faszerowane mięsem, pieczarkami i serem... jednak nigdy jeszcze nie wyszła mi prawdziwa gibanica "jak u mamy". Kore powinno się zrobić samemu w domu, jednak jeszcze nie wspięłam się na ten poziom umiejętności.
Wielokrotnie obserwowałam jak mama A. z lekkością i wprawą, rozciąga cienkie i elastyczne ciasto na obrusie. Jednak jeszcze nigdy nie odważyłam się spróbować. Mam nadzieję, że i tę sztukę uda mi się kiedyś opanować, a wtedy podzielę się przepisem i doświadczeniem. Ewentualnie kiedyś udokumentuję jak to robi ktoś bardziej doświadczony :)
A ponieważ kore można kupić w każdej piekarni i sklepie, póki co korzystam z tego udogodnienia. I żeby nie było - tutejsze panie domu gdy nie mają czasu też kupuję kore :) 

W piątek w nocy, dokładnie o 00:30, postanowiłam przygotować gibanicę na sobotnie śniadanie. I jakże byłam miło zaskoczona gdy okazało się, że gibanica wyszła idealnie i praktycznie jak u mamy.  Коначно! - Nareszcie!

A było to tak:

-jedno opakowanie kor
-500 g białego sera (słonego) ewentualnie 250 g sera i 20 g kajmaku
-3 jajka
-1 filiżanka oleju
-1 szklanka jogurtu ( albo kwaśnej śmietany)
-o ile ser nie jest bardzo słony, szczypta soli
- trochę wody gazowanej











W przepisie gibanica z gotowych kor nazywa się брза (czyt. br za) czyli szybka... i takie jest jej wykonanie. Zajmuje 10 minut.

 Ser rozdrobnić. Jajka należy roztrzepać i dodać do sera (zostawić trochę jajka, przyda się na końcu). Dodać jogurt lub śmietanę, trochę gazowanej wody, olej. Wszystko wymieszać. 
Następnie bierzemy dwie kory i wykładamy nimi dno naczynia żaroodpornego. Pryskamy je wodą gazowaną i olejem.













Na kore (ja składam razem dwie kory, jedna na drugiej) wykładamy ser wymieszany z pozostałymi składnikami i rozsmarowujemy  po jej powierzchni i teraz najważniejsze: гужвамо czyli gnieciemy korę z nadzieniem (tak jak gnieciemy kartkę papieru w kulkę...) i w takiej formie układamy w naczyniu.


I tak dopóki mamy miejsca w naczyniu, układamy gniecione kory dość ciasno. Gdy zostanie nam ostatnia jedna lub dwie kory nie gnieciemy ich, a przykrywamy nimi naszą gniecioną gibanicę. Następnie pryskamy ostatnią korę wodą, zalewamy jogurtem i resztką jajka. I... zostawiamy tak na noc! Można piec od razu, jednak ja naprawdę polecam leżakowanie by kory nasiąknęły jogurtem, jajkiem, by gibanica była wilgotna w środku.


Rano wstajemy trochę wcześniej. Nagrzewamy piekarnik na 220 stopni, pieczemy 35 minut, w razie potrzeby zmniejszamy temperaturę na 200 stopni i pieczemy jeszcze 10 minut. Gotowa gibanica powinna trochę ostygnąć, następnie kroimy ją na dość duże kwadratowe porcje. Podajemy z jogurtem i śniadanie gotowe.

Smacznego! 
  


update 30.04.2012
PS: muszę wyznać, że to nie ja wstałam rano i wstawiłam gibanicę do piekarnika, a mój A. :) No cóż wstał wcześniej i był głodny więc...

4 komentarze:

  1. Oo! A w Słowenii gibanica to bardzo pracochłonne ciasto z ok. 4 warstwami nadzienia: serową, orzechową, jabłkową i makową.
    Ciasta kore szukałam w Pl bo lubię robić burka, a z francuskiego to jednak nie to... swoją drogą jakie wierszyki wypisują na nim :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie ciasto francuskie to inna bajka, poszukaj tego greckiego fillo, podobno jest w Pl.
    A to słowieńskie ciasto to tutaj nazywają prekmurska gibanica i faktycznie jest praco i czasochłonne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. wow jaka Ty zdolna kuchareczka jestes. O polnocy do pracy sie zabierac? No to myslalam, ze tylko ja taka nadprogramowa jestem. Ostatnio moge w kuchni spedzac wieki zeby tylko cos tam ugotowac czy upiec. Moj Serb szaleje ze szczescia bo on wczesniej od lat nie jadl domowego jedzenia ale zaczal sie bac o swoja wage i te miesnie co nad nimi pracuje na silowni hehe. Mam nadzieje, ze Twoj A. to docenia! Idealna zona...sorrry uciekajaca panna mloda tak?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha ha no ja jestem taka kuchareczka - bardzo dobre słowo:) Szczerze to zaczęłam gotować dla tego mojego A. i on to bardzo sobie ceni... idealna żonka to fakt i do tańca i do różańca ;), ale ja jakoś uciekam póki mogę, ale chyba już nie długo...
    Moja aktywność wzrasta w godzinach nocnych, czytam, piszę, gotuję, robię pranie :). Niech Twój Dragan uważa, bo domowe jedzonko jest smaczne ale często jest niebezpieczne dla wagi i łatwiej o sadełko :) ha ha Ale macie tam taki fajny kej, że spacerki macie zagwarantowane.

    OdpowiedzUsuń